Od wpisu na bloga
minęło zaledwie parę godzin a wyświetlenia skaczą jak szalone. Ludzie piszą
nawet komentarze. Ale Nate, to ja Twoja podświadomość i zdrowy rozsądek nie
popadnij w samouwielbienie. Jesteś dopiero na początku tej drogi. Blogowanie to
tylko efekt uboczny Twojego życia. Skup się na rzeczach ważnych i istotnych. Na
ludziach w Twoim otoczeniu. Do dzieła.
Po opłaceniu
rachunków, zrobieniu gigantycznych zakupów spożywczych została Ci niezła sumka
jeszcze. Nathan, rozejrzyj się dookoła w jakiej norze Ty żyjesz.
Pełnoetetowy
kurier z wyboru i bloger z powołania nie mogą żyć w takich warunkach. Weż no
wstań posprzątaj ten syf trochę. Zobacz, tam na lewo, pod tą śmierdzącą płachtą
jest piękne, duże okrągłe okno z którego widać most Brookliński. Wpuść trochę
światła do tej nory. Wyrzuć puste opakowania po pizzy i te butelki po coli
walające się po podłodze.
Czy Ty właściwie
wiesz co to jest pralka? Taka maszyna gdzie wkłada się brudne, śmierdzące
ubrania i wyciąga czyste i pachnące.
Widzisz ile masz
tutaj miejsca, można by tu w tenisa grać. Jedź do sklepu kup ze dwie puszki
jasnej farby i odmaluj tę norę. Nadaj jej świeżego wyglądu. Widzisz od razu
masz nowego posta na bloga. „Jak odświeżyć mieszkanie małym kosztem”.
Zrób zdjęcia
przed później po. Ludzie kochają takie rzeczy.
Jeżeli nie
uporząkujesz swojego mieszkania, nigdy nie będziesz miał porządku w życiu. Ty
myślisz o jakiś dziewczynach. Nawet, jeśli jakaś zwróci uwagę na Ciebie to
gdzie ją przyprowadzisz do tego syfu.
Jest sobota.
Dzień wolny od pracy. Masz dwa dni by nadac nowego wymiaru tej dziurze.
Pędzisz na
rowerze do najbliższego sklepu budowlanego. Łapiesz dwie puszki farby jedna
śnieżno biała druga wpadająca w gołębią szarość. Trzy pędzle, poziomica i
ołówek dla profesjonalnego look’u.
Wpadasz do domu
zdyszany i przypomina Ci się że nie masz drabiny. Ale od czego ma się
przyjaciół.
Wyciągasz telefon
i wybierasz w kontaktach Joseph, nie no stary nie gadałeś z nim od trzech
miesięcy jak możesz teraz do niego dzwonić i prosić o przyszługę?
Mario, poczciwy
Włoch ale wiesz jak się skończy wasze wspólne malowanie.
Josh, masz
czelność dzwonić do szefa w dzień wolny od pracy i zmuszać go do pożyczenia
drabiny. Ale w sumie raz się żyje on też mimo sukcesu biznesowego wydaję się
być bardzo samotnym człowiekiem.
-Josh, jak się
masz stary? Sorki, że zawracam Ci gitarę w sobotę ale nie chciałbyś wpaść do
mnie na browara?
-Nate, w sumie i
tak nic nie robie. Będę za godzinę.
-Jest taka sprawa
nie pożyczyłbyś mi drabiny?
-Ha, ha, ha, tak
myślałem że to zaproszenie nie jest bezpodstawne. Masz szczęście, że Cię trochę
lubię.
Uff, ulga co?
Drabina jest, pędzle są i nawet masz dodatkową parę rąk do roboty. Nathan
jestem z Ciebie dumna. Zaczynasz rozumieć o co chodzi w życiu.
*
Po 3h malowania i
2 kratach piwa mieszkanie wygląda jak nowe. Porządek w mieszkaniu to porządek
na duszy. Teraz możesz rozwijać skrzydła kuriersko-blogesrkie a może znowu na
swojej drodze spotkasz taką śliczną Melisę.
Kto wie, Nathan
co los Ci napisał.
-No Nate, muszę
Ci powiedzieć nieźle się tutaj urządziłeś. Nie pomyślałbym, że w takiej
dzielnicy może być taka perełka i to właśnie Ty w niej mieszkasz.
-Ha,ha no wiesz
ma się tą ręke. Jak rodzice jeszcze żyli chcieli posłać mnie do szkoły na
architekta. Ale wiesz życie napisało inny scenariusz.
-No tak, ale nic nie jest jeszcze stracone. Młody jesteś, dar może też
jakiś tam w sobie masz. Musisz poczekać tylko na swoje pięć minut.
Tak,tak Nathan na swoje pięć minut czekasz już od 25 lat swojego życia. No
dobra może przynajmniej od początków swojego bloga. Ale nic się nie przejmuj
jesteśmy na dobrej drodze.
-Wiesz, myślałem o tym żeby się kształcić i szkolić ale kasy nie miałem.
Synem milionerów też nie jestem. W sumie teraz zostałem sam jak palec. Sam
jestem sobie sterem, okrętem i żaglem.
-Poczekaj, poczekaj, ja też synem milionerów nie jestem. A wszytsko to co
mam dziś zbudowałem sam od podstaw. Zacząłem kręcić mały biznes jak skończyłem
20 lat. Na początku tylko ja i rower. Rozwoziłem gazety, później doszły ulotki.
Zarabiałem grosze, aż do momentu kiedy mnie olśniło. Zacznę wozić prywatne
paczki dla ludzi z jednego końca miasta na drugi. Tak robiłem dostawy zakupów
ze sklepów, wysyłki elektorniki, ha, ha, nawet nieraz obiady rozwoziłem z
pobliskich restauracji. Pomału tworzyłem sobie listę, potencjalnych klientów,
sklepy, drukarnie, restauracje. Pierwszego pracownika zatrudniłem dopiero 2
lata temu.
-Ale jak to się stało, że teraz masz taki wielki hangar? Tyle zleceń i
kurierów.
-Widzisz wykorzystałem swoje pięć minut, na które Ty jeszcze musisz
poczekać.
Co Nathan? Kopara opadła Ci po raz kolejny? Twój kumpel-szef, szefo-kumpel
nie okazał się paniczem na włościach. Facet ma łeb na karku trzymaj się go
blisko a może i Ty wreszcie coś osiągniesz.
-Robi się późno, będę leciał do domu.
-Josh, do jakiego domu? Noc jeszcze młoda. Jest sobota lecimy na imprezę.
-Nie dzięki stary innym razem.
-Dzieci płaczą Ci w domu? Czy żona czeka z ciepłym obiadem. Chyba nic z
tych rzeczy nie opisuje Ciebie. Może i masz biznes ale co to za facet bez
kobiety u boku? Idziemy na balety, koniec kropka.
*
Wystroiliście się
w najlepsze Twoje koszule? I co myślisz że to Ci pomoże upolować zwierzynę?
Zapomnij. Nie bądź pozerem tylko sobą.
Pokaż szefowi jak
się bawią prawdziwi królowie imprez. Zabierz go na Manhattan. Niech pozna
rasowe laski z central parku.
Klub wydawał się
być nie tylko pełny, ale wręcz przepełniony. Ludzie stali w długiej kolejce do
wejścia. Na szczęście Nathan, Ty jesteś tu stałym bywalcem więc wskakujesz do
środka bez zbędnego czekania. Popatrz na swojego kompana wydaje się być pod
wrażeniem. Przepychacie się do baru. No bo jak tu tańczyć o suchym pysku.
Zamawiasz
podwójną wódkę i redbulla. Dostałeś wypłatę to szalejesz. Podobno pierwsze
zarobione pieniądze należy przepić. Po trzech shotach czujecie się gotowi by
wyruszyć na polowanie, to znaczy na parkiet. Światła w klubie i dudniąca muzyka
przyprawiają Cię o mdłości ale noc jeszcze młoda trzeba zagryźć zęby i się
bawić.
Podczas waszych
pląsów coś, a może raczej ktoś mignął Ci przed oczami. Nathan, weź się w garść
to jest Twoja niewiasta. Pamiętasz, Melisa to o niej śniłeś ostatnie dwa
tygodnie.
- Weź się w
garść, idź do niej. Powiedz coś. Cześć, hej. Cokolwiek – nie chłopie teraz nie
jest czas na dialog wewnętrzny.
-Czy bolało?
Zdziwiona
dziewczyna pyta:
-Co takiego?
-Czy bolało jak
spadałaś z nieba?
Serio stary? To
jest Twój tekst na podryw. Już się nie dziwię dlaczego jesteś sam. Zamiast
jakiegoś cześć jestem Nate, zatańczymy. Ty się jej pytasz czy bolało. Właśnie
straciłam wiarę w ludzkość.
-Sorry, może
zacznę jeszcze raz. Cześć jestem Nathan. Napijesz się czegoś?
-Znamy się? –
Pyta zszokowana dziewczyna.
-Jeszcze nie, ale
chetnię Cię poznam.
-Jeśli myślisz,
że przyszłam tutaj by dać się wyrwać pierwszemu lepszemu kolesiowi który się
napatoczy, to powiem Ci, grubo się mylisz. A teraz zawiń się stąd i daj mi się
bawić. Zrozumiano?
Tak, Nathan,
myślałeś że jesteś Casanovą? Niestety, znam Cię lepiej niż Ty sam siebie. I
jako Twój zdrowy rozsądek nakazuję Ci wróć do kumpla. Upijćie się i wracajcie
do domu.
*
-Ale stary ona
jest taka piękna, jakby anioł zestąpił z niebios. Ma takie piękne długie złote
włosy i skórę tak bialutka jakby się w mące tarzała.
-Tak, tak Nate
już to słyszałem tysiąc razy. Już niedaleko do Twojego domu. Współpracuj
trochę. Musiałeś upić się jak świnia?
-Josh, J..J.. Jo
poczekaj będę żygał.
Barwo Nathan.
Tego nam brakowało upokorzenia. Nie dość że nie poderwałeś dziewczyny to
jeszcze będziesz żygał na środku ulicy. Masz szczęście, że Josh to wporzo
koleś. Mam nadzieję, że rano będziesz miał takiego kaca, że odechce Ci się pić
na długie lata.